Europarlamentarne układanki partyjne
Platforma postanowiła do eurowyborów wystawić drużynę gwiazd poszerzających jej elektorat. PiS wyszedł z założenia, że wyborcy i tak głosują na partię, a nie na osobę kandydata – analizuje publicysta „Rzeczpospolitej”
Można odnieść wrażenie, że wiadomość, iż w czerwcu odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, spadła na nasze partie zupełnie nagle. A w każdym razie, że wszyscy zostali zaskoczeni tak bliskim terminem. Układanie list wyborczych, zwłaszcza w PO i PiS, sprawia bowiem wrażenie rozpaczliwej improwizacji i ujawnia tuszowane do ostatniej chwili frakcyjne napięcia.
Od Hübner do Krzaklewskiego
W wypadku PO i PiS doszło przy tym do widowiskowego, acz ukrywanego zderzenia odmiennych wyborczych strategii. Platforma postawiła na listy wyborcze gwiazd – osób niekoniecznie ze świata polityki, na co dzień z nią niekojarzonych i mogących do sondażowej popularności partii dołożyć popularność własną.
Jest to zgodne z tradycją PO, która się opłaciła w wyborach parlamentarnych. Przyciągnięcie do partii Radosława Sikorskiego, Bogdana Borusewicza, Julii Pitery i Antoniego Mężydły pozwoliło odebrać Kaczyńskim część elektoratu – tych, którzy identyfikując się z hasłami konieczności rozliczenia komunistycznej przeszłości i generalnej przebudowy III RP jako państwa głęboko skorumpowanego, zarazem nie akceptowali przesunięcia PiS w stronę Radia Maryja i Samoobrony. Tym razem jednak manewr Tuska nawet dla wielu jego zwolenników i podwładnych okazuje się nazbyt szeroki.
Z jednej strony wystawia więc PO związaną z SLD Danutę Hübner (pogłębiając propagandowy wyraz otwarcia na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta