Portret esbeka: cwaniak, fachowiec lub dziecko resortu
Z jednej strony była żelazna dyscyplina, z drugiej duża swoboda i kowbojskie szpanerstwo – mówi były szef krakowskiego oddziału IPN o pracy ludzi ze służb specjalnych PRL
Rz: Po kolejnych publikacjach IPN (ostatnio książce o osaczaniu ks. Jerzego Popiełuszki) wraca spór o to, kim byli esbecy. Z artykułów przeciwników lustracji wyłania się obraz niedouczonych leserów z SB, dla kariery fałszujących raporty i dopisujących informatorom to, czego nie mówili. Inni przypominają: to byli zimni profesjonaliści, którzy potrafili nawet zabić. Jaka jest prawda?
Ryszard Terlecki: Esbecję tworzyli kompetentni fachowcy, choć trafiali się tacy, co niewiele pracując, chcieli uzyskać jak najwięcej. Komunizm w ogóle takich ludzi promował. Tyle że w SB wewnętrzne systemy kontroli miały takie zjawiska eliminować. Ale nie były całkiem skuteczne. Jednak na tle komunistycznych instytucji bezpieka była jedną z tych, które działały najsprawniej.
Czy do wydziału IV zajmującego się Kościołem wybierano osoby o specjalnych cechach?
Niezbędny był specyficzny rys charakteru: odporność i pewność siebie w kontakcie z duchownym. W naszej tradycji zakorzeniony jest szacunek dla duchownych. Esbecy musieli to w sobie przezwyciężyć.
Jak można było wejść do tej uprzywilejowanej grupy, której weterani jeszcze niedawno dostawali znacznie więcej pieniędzy niż zwykli emeryci?
Do SB trafiały trzy kategorie ludzi. Pierwsza to tzw. dzieci resortu: członkowie rodzin bezpieczniaków i milicjantów. W SB...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta