Muzea z powołania
Małe prywatne muzea to dla ich właścicieli sposób na życie. Jednak wciąż tylko czasami oznaczają także biznes życia
Muzeum motyli, zabawek, lalek, chleba, gwizdka, piwa, instrumentów, nurkowania, zabytkowych samochodów. Obok ogromnych multimedialnych obiektów powstających za ogromne pieniądze w Polsce działa coraz więcej małych prywatnych placówek muzealnych.
Większość z nich to bardzo niszowe projekty, które nie korzystają z dofinansowania państwowego. Ich właściciele często przekonują, że nie stać ich na to, by zatrudniać dodatkowe osoby, co pośrednio ma znaczenie przy otrzymywaniu dotacji.
– Ekonomicznie taka działalność się w ogóle nie kalkuluje, to raczej pasja, hobby – przyznaje Tomasz Falkiewicz, założyciel i właściciel Muzeum Motyli we Władysławowie.
– Nie ma opcji finansowania nas z budżetu państwa, bo jako firma musielibyśmy być wpisani do rejestru muzeów: mieć statut, radę programową. Nikt nam więc w działalności nie pomaga. Ubieganie się o dotacje wymaga dużo czasu i energii, a często kończy się tak, że nic nie otrzymujemy – dodaje.
Wstęp do muzeum jest płatny, ale są i koszty utrzymania takiej niezwykłej i wiekowej kolekcji: szkodzi jej wilgoć i słońce, co dwa lata gabloty z motylami z całego świata trzeba w ramach konserwacji zamrozić, co kilka miesięcy – zaopatrzyć w nową tabletkę środka konserwującego.
Falkiewicz złapał bakcyla, gdy żona nieżyjącego już stryja przekazała mu prowadzoną od 1937 roku kolekcję ok. 6 tys. motyli. – Zbiory...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta