Bój o władzę, prestiż i konfitury
O miejsca w samorządzie ubiega się ponad ćwierć miliona osób. Na listach jest ok. 30 proc. kobiet
Dlaczego tak wielu Polaków prze do samorządu, skoro – jak wynika z badań – polityka nas coraz bardziej odstręcza?
– Może dlatego, że jesteśmy trochę hipokrytami, bo wprawdzie się nią brzydzimy, ale jednocześnie właśnie w niej masowo szukamy szansy na samorealizację, na dodatek często udając, że samorząd to nie polityka – tłumaczy Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
W niedzielę 21 listopada, będziemy wybierać 46 809 radnych gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich oraz 2479 wójtów, burmistrzów i prezydentów miast (druga tura 5 grudnia). Chrapkę na te miejsca ma 261 924 kandydatów – cztery lata temu było ich ok. 275 tys.
Co kusi samorządowca
– Można śmiało założyć, że spora część kandydatów wybiera się do rad, bo kusi ich np. nieopodatkowana dieta, która może być istotnym dodatkiem do rodzinnego budżetu – mówi Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jednak mało który kandydat przyzna, że do samorządu idzie dla pieniędzy. A profity są faktem. Radny, jeśli nie opuszcza sesji (przeciętnie jest jedna w miesiącu), może liczyć na dietę w wysokości od ok. 1000 zł do ponad 3000 zł (zależy od wielkości gminy i hojności rady, która uchwala stawki według ustawowych widełkowych przeliczników). Na dodatek diety do kwoty 2280 zł są nieopodatkowane. ...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta