Nic, idę w rejon. Może coś zarobię
W centrum miasta, przy głównych arteriach, ale niewidoczne, ukryte. Często nawet okoliczni mieszkańcy nie zdają sobie sprawy, że mają je pod nosem. W Warszawie działa ponad 200 skupów złomu. Codziennie odwiedza je kilkanaście tysięcy ludzi.
Aluminium (puszka) 3,70 zł. Żeliwo 0,30. Cynk 2,80. Miedź 19,70. Za kilogram. To wartości sprzed kilku dni. Teraz mogą być już inne. Ceny surowców wtórnych są zależne od tego, co dzieje się na światowych giełdach metali.
Zawodowi zbieracze złomu nie śledzą jednak od rana kursów na globalnych rynkach. Chodzą wolnym krokiem, niektórzy kuleją, w niedopasowanych, często brudnych ubraniach, zawsze z wózkami. Ściślej – z przeróbkami wózków dziecięcych, z koślawymi kołami, które cudem trzymają się osi. Nic dziwnego – w końcu w wózku nie leży ubrana w różowy kubraczek, ważąca pięć kilogramów słodka półroczna Zuzia, ale 30 kg starych powykręcanych rynien i masa przemokniętych gazet. Ciężar dopełnia kilka siat z aluminiowymi puszkami, które zwisają po bokach.
– Kiedyś jeździłem wózkiem z Geanta. To było przeżycie – wspomina „Plama”. Przezwisko zawdzięcza białemu kosmykowi włosów, wyróżniającemu się na ciemnej czuprynie. Spotykam go w skupie na Mokotowie, kilka kroków od Puławskiej. Ale na narzędzie pracy nie narzeka – ma przeróbkę wózka dla bliźniaków. Pojemną.
– Jak zacząłem zbierać fajans? Sześć lat temu się rozwiodłem. Zostawiłem mieszkanie żonie i córce, sprzedałem samochód i zacząłem pić. Ale to nie jest tak, że piję ciągle. Ostatnio byłem trzy miesiące na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta