Trafiają się znakomite dzieła mocno niedoszacowane
Rozmowa | Z profesorem Jerzym Stelmachem, kolekcjonerem, o niedomaganiach naszego rynku sztuki.
Rz: Jest pan uznanym kolekcjonerem sztuki. Jak ocenia pan krajowy rynek?
Jerzy Stelmach: Nie wykształciły się u nas mechanizmy ekonomiczne, które występują na dojrzałych rynkach. Mówię o rynku sztuki, malarstwa, rzeźby, grafiki. Naszym rynkiem rządzi, często mam takie wrażenie, po prostu przypadek, a nie prawa popytu i podaży.
Na światowych rynkach w czasie kryzysu najrzadsze dobra luksusowe sprzedają się najlepiej. Dotyczy to na pewno najwybitniejszych dzieł. Wtedy tam padają kolejne rekordy cenowe. U nas ten mechanizm ekonomiczny się nie sprawdza. Przyczyną jest niski poziom rozwoju naszego rynku. Nadal jest na nim niewielu, w stosunku do potencjału gospodarczego kraju, sprzedających, pośredników w handlu i potencjalnych nabywców.
Jeśli chodzi o dzieła najwyższej klasy, to z obserwacji wynika, że jest na nie dwóch lub trzech klientów w kraju.
Powiedziałbym, że na naszym rynku sztuki kończy się okres NEP (nowej ekonomicznej polityki). Dopiero wykształcą się bardziej rynkowe mechanizmy. Jestem optymistą.
Antykwariusze od lat narzekają, że ludzie niedostatecznie interesują się sztuką, nie kupują jej.
Moim zdaniem nie bardzo mają co kupować. Podaż jest wyjątkowo niska, a dobrych rzeczy spotyka się naprawdę niewiele....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta