Splamiona Hiszpania
Separatystom o to chodziło. Dzięki represjom policji idea niepodległości prowincji złapała wiatr w żagle.
Walka między katalońskimi nacjonalistami a służbami porządkowymi o to, czy uznane za nielegalne przez hiszpański Trybunał Konstytucyjny głosowanie jednak się odbędzie, zaczęła się w niedzielę jeszcze przed świtem. Pod osłoną nocy, prywatnymi samochodami aktywiści zaczęli przywozić plastikowe urny, które wcześniej regionalny rząd (Generalitat) kupił od chińskich dostawców (5 euro za sztukę) i ukrył w nieznanym miejscu. Pozorując zajęcia pozalekcyjne, secesjoniści zdołali także zająć kilkadziesiąt szkół, gdzie miały zostać zorganizowane punkty do głosowania.
Tuż po ósmej rano, na kilkadziesiąt minut przed otwarciem lokali wyborczych, jeden z przywódców katalońskiego rządu Raul Romeva niespodziewanie ogłosił zmianę zasad referendum. Oto każdy uprawniony będzie mógł wydrukować w domu i przynieść ze sobą kartę do głosowania, a także wrzucić ją do urny w dowolnym punkcie. Nie będzie też konieczna koperta: wystarczy złożyć kartę na pół, aby zapewnić anonimowość głosowania.
– To już ostatecznie podważa legitymizację tego głosowania – zareagowały na to źródła rządowe w Madrycie cytowane przez dziennik „La Vanguardia".
Zdrada Mossos d'Esquadra
Dostępu do punktów wyborczych, do urn, miała zapewnić lokalna katalońska policja, Mossos d'Esquadra. Ale wobec rządu centralnego okazała się nielojalna.
– Od rana...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta