Szukam bohaterów optymistów
Najchętniej gram ludzi trochę przesiąkniętych dzieckiem, trochę naiwnych, pełnych różnych nadziei i tęsknot, żyjących w świecie fantazji i wierzących, że może ich spotkać coś pięknego - mówi Christopher Lambert w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej"
Urodził się pan w Nowym Jorku, mieszkał w Stanach i we Francji, do szkoły chodził w Szwajcarii, pierwszą pracę na giełdzie podjął w Londynie, jest właścicielem restauracji w Argentynie. Czuje się pan obywatelem świata? Czy jest jakieś miejsce, gdzie czuje się pan najlepiej?
Całe życie podróżuję, mieszkam w hotelach, zamiast szafy mam walizki. I kocham taki tryb życia. Nauczyłem się, że dom to nie miejsce, lecz ludzie. Najszczęśliwszy jestem, gdy w pobliżu jest moja córka.
Podobno ojciec wymarzył dla pana karierę w świecie wielkiej finansjery.
Ojciec pracował w Organizacji Narodów Zjednoczonych, należał zresztą do grona jej założycieli. Był szalenie poważnym człowiekiem. Nigdy nie widziałem go młodego, bo kiedy się urodziłem, był już po pięćdziesiątce. Rzeczywiście uważał, że jego syn powinien zostać finansistą. Dlatego zaraz po szkole zacząłem odbywać praktyki na londyńskiej giełdzie.
Ale nie spodobało się to panu?
Było nawet dość ciekawie, ale wiedziałem, że to nie dla mnie. Chciałem być aktorem. We Francji wszystkich obowiązywało wówczas odbycie służby wojskowej, więc jako osiemnastolatek na rok uciekłem do armii, a potem zapisałem się do paryskiej Conservatoire.
Każdy aktor nosi w sobie tysiąc różnych osobowości. Ale trzeba też pamiętać o własnych ograniczeniach i predyspozycjach
Role,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta