Trzy wieże w herbie
Z Tadeuszem Olszańskim, autorem książki „Kresy kresów. Stanisławów” rozmawia Tomasz Zbigniew Zapert
Rz: Czemu dopiero teraz zdecydował się pan spisać swoje młodzieńcze wspomnienia?
Dość długo narastała we mnie potrzeba powrotu do stanisławowskich korzeni. Dziesięć lat temu z synem i wnukiem po raz pierwszy pojechałem do swego rodzinnego miasta. To było przeszło pół wieku od momentu, kiedy w 1943 r. wraz z rodzicami z niego uciekałem. Zostaliśmy zapakowani przez zaprzyjaźnionych węgierskich żołnierzy do wagonu kolejowego i przerzuceni na Węgry. Gdy więc po tak długim czasie wróciłem do krainy swego dzieciństwa, chodziłem po nim jak zaczarowany.
Potem byłem w Stanisławowie kilkakrotnie, za każdym razem odnajdywałem ważne dla mnie miejsca i przypominałem sobie dramatyczne wydarzenia. Aż wreszcie dojrzałem do tego, aby to wszystko opisać, sięgając oczywiście do źródeł. Ale najważniejszym z nich był mój Stanisławów położony u podnóża Karpat, w widłach dwóch splatających się rzek zwanych Bystrzycami. Miasto styku wielu kultur, w których się wychowywałem. Trzeci – po Krakowie i Lwowie – gród Galicji.
Znacznej części dawnych polskich miast kresowych zachowano lub nieznacznie zmieniono nazwę. W przypadku Stanisławowa stało się inaczej...
Nie tylko mnie trudno to pojąć. Do 1962 r. Stanisławów był Stanisławowem, tyle że po ukraińsku nazywał się Stanisław! Zmianę narzucił Nikita Chruszczow. Wbrew tradycji i nawet logice kazał...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta