Przegląd anegdotyczny
Jeśli spotkanie z Januszem Głowackim, to w kawiarni Czytelnik. Pisarz należy do nielicznych wybrańców, którzy nie muszą po mielonego z buraczkami stać tu w kolejce
Spotkanie z Januszem Głowackim wzbudza mieszane uczucia. Pierwszym z nich jest podziw, drugim z nich jest podziw i trzecim też jest podziw. Mój gość ma ogromny talent. Potrafi po mistrzowsku korzystać z życia, co nie jest umiejętnością powszechną.
Statystyczny Polak spod „strzechy” niestety nie ma zielonego pojęcia, na ile języków pisarz był tłumaczony, w ilu teatrach świata oklaskiwano jego sztuki i ile scenariuszy zamówiło u niego Hollywood. Owszem, na brak popularności w kraju nie narzeka – widziałem pana w telewizji, coś pan mówił, chyba od rzeczy… ale nie wiem, bo byłem podcięty...
Ile się z tego wyciąga
Gdy w 1989 roku pierwszy raz przyjechał do Warszawy z Nowego Yorku w SPATiF-ie, nikt specjalnie nie fetował jego sukcesów. Nie wypytywał o spektakle wystawiane na Broadwayu. Nie wypytywał o spotkania z Kurtem Vonnegutem, Normanem Mailerem, Al Pacino, Robertem de Niro czy Paulem Newmanem. Przeważała troska, czy postawi pół litra. Chociaż zdarzali się chętni, by porozmawiać o sztuce – to ile dasz radę z tego wyciągnąć, tak na miesiąc?
Jednak w kawiarni Czytelnik sytuacja jest zupełnie odmienna. Tutaj, gdzie Janusz od lat należy do najwybitniejszych stolikowiczów, jest traktowany z nabożnym szacunkiem. Tutaj, chociaż obowiązuje samoobsługa, jako jeden z nielicznych wybrańców, nie musi stać w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta