Są w doskonałym stanie, bo rzadko opuszczają sejfy
Zasada mówiąca, że dawne zegary może być alternatywą dla giełdy sprawdza się w przypadku cennych, ściśle limitowanych zegarków naręcznych. Rozmowa z Markiem Jakubem Biniem, rzeczoznawcą zegarów antycznych i zegarków
Marek Jakub Biń, rzeczoznawca zegarów antycznych i zegarków
Rz: Inwestycja w dawne zegary może być alternatywą dla giełdy. Czy podpisałby się pan pod takim twierdzeniem?
Marek Jakub Biń: Oczywiście, tak. Zastrzegłbym jednak, że reguła ta dotyczy tylko części rynku. Najlepiej sprawdza się w przypadku cennych, ściśle limitowanych zegarków naręcznych. Kupując unikatowy egzemplarz, firmowany przez prestiżowego producenta, możemy liczyć na roczny wzrost wartości na poziomie 30 proc. Nic więc dziwnego, że ceny najciekawszych zegarków, przyspieszających bicie serca każdego kolekcjonera, sięgają setek tysięcy, a nawet kilku milionów euro. Warto wyjaśnić, że przed laty nie mówiono w ogóle o limitowaniu produkcji tak jak obecnie. Po prostu niektóre dzieła sztuki zegarmistrzowskiej powstawały w kilku egzemplarzach, bo tylu można było znaleźć nabywców. Już w chwili zakupu były bardzo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta