Szef zapłaci za skutki żartów w firmie
Niewinny dowcip pracownika może skończyć się tragicznie. Za wybryk odpowie pracodawca, chyba że to zachowanie nie miało związku z pracą.
W ostatnich dniach zawrotną popularność w sieci osiągnął filmik o psie-pająku. Niby niewinny żarcik, a jednak ludzie, którzy nieświadomie byli uczestnikami tego filmowego przedsięwzięcia, mogli przy okazji doznać uszczerbku na zdrowiu. Pod wpływem silnego stresu możliwy jest przecież nawet zawał serca...
Praca nie zabawa
Co byłoby jednak, gdyby tego typu dowcipniś zapragnął zabłysnąć w pracy jakimś okrutnym żartem i doszłoby do nieszczęścia? Kto ponosiłby za nie odpowiedzialność – rubaszny podwładny czy szef tolerujący jego zachowanie? Wszystko zależy od tego, czy żarcik byłby bezpośrednio związany z wykonywaniem obowiązków pracowniczych.
Co prawda za bezpieczeństwo swojego personelu w czasie pracy i na terenie zakładu odpowiada szef. Ta odpowiedzialność ma jednak granice. Jeśli więc na skutek dowcipu podwładnego niezwiązanego z wykonywaną przez niego pracą, inny pracownik zostałby poszkodowany, to za zdarzenie odpowiadałby i pracownik, i pracodawca.
Wylanie na podłogę śliskiego płynu – tak dla żartu – i zwichnięcie stawu skokowego przez kolegę zza biurka to wypadek przy pracy. To pracodawca poniesie finansowe konsekwencje niefrasobliwego zachowania. Poszkodowany wyląduje na zwolnieniu z prawem do 100 proc. zasiłku chorobowego z ubezpieczenia wypadkowego, nawet jeśli w firmie jest dopiero od tygodnia. Jego obowiązki będzie musiał...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta