Jak kraść, to miliony
Widziałam kiedyś przerażonego faceta siedzącego przed panią z marsem na czole. Zza stosu akt panią widać było słabo. Ale bladego i zlanego potem delikwenta widać (i słychać!) było znakomicie. Jak zdarta płyta powtarzał: to naprawdę moje dziecko!
Nie, drodzy państwo. To wcale nie była rozprawa w sądzie rodzinnym o ustalenie ojcostwa. To tylko wizyta w urzędzie skarbowym. Obstawiam, że biedak rozliczał ulgę na dzieci i – kontrolowany – nie przyniósł w zębach jakiegoś aktu urodzenia, zaświadczenia ze szkoły czy innej „niezbędnej" papierologii.
Trwa właśnie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta