Wskoczę jeszcze do niejednego basenu
Z Angeliną Jolie rozmawia Barbara Hollender
Rz: Przed laty dziennikarze pisali, że Angelina Jolie robi sobie kolejne tatuaże, bawi się nożami, kocha seks i ekstrawaganckie wybryki. Ostatnio w kolorowych magazynach ukazują się pani zdjęcia z Bradem Pittem i gromadką dzieci. Z „niegrzecznej dziewczynki” zamieniła się pani w ambasadora dobrej woli Komisji do spraw Uchodźców przy ONZ i stateczną matkę.
Młodość nie jest łatwa. W każdym razie moja była pełna kompleksów. Wychowywałam się bez ojca, brakowało mi pewności siebie, miałam nadwagę, czułam się nieatrakcyjna i niekochana. Stale musiałam udowadniać sobie i światu, że jestem niezależna, silna i niesztampowa. Szalałam. Byłam punkiem w kurtce nabijanej gwoździami, z kolorowymi włosami. Ale całe to wariactwo wynikało z niepewności. Dziś jestem dojrzałą kobietą i wiem, co jest naprawdę ważne. Dlatego się uspokoiłam. Choć buntuję się, gdy ludzie usiłują mi wmówić, że straciłam fantazję i spontaniczność. Po prostu weszłam w inny etap życia. Nikt nie pozostaje do śmierci nastolatką.
Czy to życiowe dojrzewanie ma wpływ na pani wybory zawodowe? Od czasu „Przerwanej lekcji muzyki” zawsze przeplatała pani kreacje w filmach poważnych i dramatycznych rolami w hitach w rodzaju „Lary Croft”. To się chyba nie zmienia?
Zostałam aktorką, żeby się nie nudzić. Lubię zmieniać światy, czasem powiedzieć z ekranu coś ważnego, a czasem dobrze się bawić. Poza tym każda rola kosztuje. Kiedy w „Cenie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta