Normalna książka w nienormalnym kraju
Cenckiewicz i Gontarczyk pracowali jak wytrawni detektywi. Spróbowali ustalić prawdę na podstawie tego, co w archiwach pozostało po parokrotnym czyszczeniu ich przez Wałęsę – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Niełatwo pisać o książce „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”, gdy trwają wokół niej ostre spory publicystów i polityków. Bo czy należy pisać wyłącznie o treści pracy, czy odnieść się do medialnej burzy? A w dodatku przy takim poziomie emocji trudno zachować chłód zdystansowanego obserwatora.
Zacznijmy od stwierdzenia Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, które rozpoczyna książkę – to nie jest biografia Lecha Wałęsy. Autorzy postawili sobie za cel wyjaśnienie na podstawie materiałów, które znajdują się w IPN, sprawy kontaktów Lecha Wałęsy z SB oraz jej wpływu na późniejszą karierę lidera „Solidarności” i prezydenta Polski.
Takie postawienie sprawy już wzbudziło kontrowersje. Liczni publicyści pytają z przyganą, dlaczego IPN zaczął swoje publikacje na temat Wałęsy akurat od badania sprawy „Bolka”. Sugerują, że Instytut wpierw winien zająć się pomnikową monografią Wałęsy, a dopiero potem roztrząsać cienie jego kariery. Czy jednak można było pisać poważną monografię Wałęsy, pomijając pytania o kwestię współpracy z SB? I kolejne pytanie – dlaczego nikt ze sław polskiej nauki historycznej przez ostatnie 20 lat nie siadł do pisania monografii o liderze „S”?
W jakim żyję kraju
Nikt z obozu obrońców Wałęsy nie chce dziś odpowiadać na pytanie, dlaczego sprawa „Bolka” nie była dotąd zbadana. Być może dlatego, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta