Rosja: bój się nas, Europo
Wydawało się, że jedyną gwiazdą rosyjskiej drużyny jest Guus Hiddink. Do meczu ze Szwecją, gdy pierwszy raz piłki dotknął Andriej Arszawin
Tylko po awansie Turków klaksony trąbiły głośniej. W środę niedługo przed jedenastą w nocy zaczęła się szalona jazda ulicami Moskwy i wszystkich innych miast, w których byli Rosjanie i ich samochody. Kibice rzucali się z radości nawet na mundurowych na służbie. „Nareszcie!” – wybił wielkimi literami na pierwszej stronie „Sport Express”.
To jest rok w Rosji: najpierw wygrana walka o zimowe igrzyska w Soczi w 2014, potem Puchar UEFA dla Zenitu Sankt Petersburg, mistrzostwo świata hokeistów, a teraz awans do drugiej rundy mistrzostw Europy. Pierwszy sukces w wielkim turnieju, od kiedy upadł Związek Radziecki.
Awans jest niespodzianką, ale jeszcze większą łatwość, z jaką zespół Hiddinka pokonał Szwedów. Wynik meczu mówi niewiele, zamiast 2: 0 mogło być 6: 0. „Od dwóch lat Hiddink nas przekonywał, że Rosjanie mają we krwi atak, że musimy grać agresywnie i ofensywnie. Nie wierzyliśmy mu. Myśleliśmy, że krew w naszych żyłach już prawie zamarzła. Aż przyszła godzina prawdy. Dziękujemy ci, trenerze. Wskrzesiłeś rosyjski futbol” – przyznaje się do niewiary...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta