Nie zwalniajmy ludzi z odpowiedzialności
Czemu rząd deklaruje hojną pomoc z budżetu akurat dla ofiar ostatniej klęski żywiołowej? Czy jeśli wiatr zerwie gdzieś jeden dach, właściciel będzie mógł się zgłosić do wicepremiera Schetyny z prośbą o pokrycie 100 procent strat? – zastanawia się publicysta
Rząd zapowiedział, że poszkodowanym w ostatnich klęskach żywiołowych zrekompensuje 100 procent strat. Podważanie zasadności tego pozornie szlachetnego gestu – i innych podobnych – może się wydawać małostkowym brakiem wrażliwości, ale zrobić to wreszcie trzeba, bo problem jest głębszy, niż się wydaje.
Rząd Donalda Tuska nie jest pierwszym, który reaguje w ten sposób. W podobnych sytuacjach gabinet PiS zachowywał się identycznie – by przypomnieć tylko deklarowaną pomoc po zawaleniu się hali Targów Katowickich, po katastrofie w kopalni Halemba albo po wypadku autokaru z polskimi pielgrzymami pod Grenoble (wypłaty miały wtedy wynieść od 25 do aż 150 tys. zł). Niby wszystko jest w porządku – ludziom trzeba przecież pomagać. Ale czy na pewno powinien to robić rząd, po prostu rozdając publiczne pieniądze? I dlaczego akurat ofiarom tamtych, a nie innych katastrof?
Ubezpieczeni są głupi?
Wśród ofiar każdej ze wspomnianych tragedii były osoby ubezpieczone oraz takie, które o ubezpieczenie nie zadbały lub uznały je za nieopłacalne. Jednak każda decyzja rządu o hurtowej pomocy dla wszystkich ofiar jakiejś katastrofy – w tym dla nieubezpieczonych – jest dla tych bardziej zapobiegliwych wyraźnym sygnałem: jesteście frajerami. Nawet gdybyście nie mieli ubezpieczenia, rząd by wam pomógł. Więc – jak brzmiało hasło w jednej z pamiętnych reklam – po co przepłacać?
W...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta