Medal odpłynął, szacunek pozostał
Polacy wygrali ostatni wyścig igrzysk w zatoce Fushan, ale to było za mało, by wywalczyć miejsce na podium w klasie Star
Jedni narzekali na pogodę, drudzy nie, w Qingdao właściwie każdy miał to, co lubi, i czego nienawidzi. Ostatniego dnia, gdy rozgrywano już tylko finałowe wyścigi klas Tornado i Star, było jednak coś specjalnego: ciągła ulewa połączona z porządnym wiatrem, 12 – 14 węzłów, fala ostra i duża, po prostu zabawa dla ludzi wodoodpornych.
Nastrój igrzysk w odległości 550 km od stolicy robi się tak: niezawodni wolontariusze na lotnisku załatwiają taksówki do mariny. Przy autostradzie na każdej latarni wiszą flagi z logo igrzysk. Jakieś 600 m przed mariną stoi taki sam jak w Pekinie, szlaban przy nim klasyczna para: policjant i wojskowy. Zakaz wjazdu pojazdów bez specjalnej przepustki. Taksówkarze nie mają przepustek.
Deszcz leje, bagaż w dłoń i już po kilkuset metrach kolejny znajomy widok: bramka magnetyczna, prześwietlanie bagażu, włączyć laptopa, wyłączyć, i jesteśmy na olimpiadzie żeglarskiej. Prawie – trzeba jeszcze dojść lub mieć szczęście i dojechać kawałek drogi do morza pasażerskim wózkiem elektrycznym.
W marinie płonie na betonowym budynku znicz olimpijski, nieduży, jakieś 4 metry wysokości, stoi mnóstwo flag i rząd wiatraków pokazujących kierunek i siłę podmuchów. W zasięgu wzroku niezwykłe wieżowce na nabrzeżu, dalej skały, spieniona woda, sporo miejsca na przystani, żadnych alg, które niedawno pokryły zatokę, dla żeglarzy raj.
Dla...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta