Sentymentalny żal po samie
Supersam już zniknął, do rozbiórki szykuje się grochowski Uniwersam, Feniks, Sezam. Konieczność historyczna czy zaniedbanie właścicieli?
Spacer z koszykiem w ręku między półkami, gdzie było coś więcej niż ocet i chleb, gdzie poza serem „ostrym” i „łagodnym” trafiał się nawet ekskluzywny „z dziurami”. Tak wyglądały pierwsze samoobsługowe sklepy nazwane od pionierskiego Supersamu, powstałego w 1962 r., jego imieniem. Były symbolem nowoczesności i luksusu. Dumą w szarej rzeczywistości przaśnych, pustych sklepów, z panią w brudnym fartuchu za ladą. To do tych supersamów częściej rzucali pomarańcze i banany, a przed świętami, nawet przed 1 maja, można było kupić niezapomnianą szynkę konserwową w puszce z kultowym napisem „Ham” i mieszankę wedlowską.
Dodatkowym atutem były znajdujące się obok hali spożywczej sklepy przemysłowe i odzieżowe. Do spółdzielczego Feniksa czy Sezamu warto było wybrać się po sukienkę czy buty. Spółdzielczość była wówczas erzacem prywatnego handlu, kojarzyła się z modą taką, jaką prezentowało niemieckie pismo „Burda”. Tam nie królował wszechobecny bistor. Sklepy szybko stały się ulubionym miejscem zakupów warszawiaków. Potrafili przyjeżdżać do nich z drugiego końca miasta. Architektonicznie szybko wtopiły się w jego krajobraz.
Proste, użyteczne, ciekawe
– Raczej utylitarne, na owe czasy nowoczesne, o prostej bryle z dużą ilością szkła. Ale oka nie było specjalnie na czym zaczepić – ocenia varsavianista Jarosław Zieliński. – Oczywiście poza Supersamem, który...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta