Miło, chociaż krótko
Leo Beenhakker dla „Rzeczpospolitej” o współpracy z nowym prezesem PZPN, sprawach, z którymi nie potrafi sobie poradzić, i o różnicy między charakterem a arogancją
Rz: Jak wrażenia po spotkaniu z nowym prezesem PZPN?
Leo Beenhakker: Było bardzo miło i krótko. Pan Grzegorz Lato potwierdził to, że jestem trenerem i odpowiadam za wyniki. Dowiedziałem się, że mam jego pełne poparcie. Nie bałem się tego spotkania. Zależy mi tylko na tym, by nikt nie wtrącał się do mojej pracy. Media rozdmuchały problem ze zmianą moich współpracowników, ale wiedziałem przecież, że w kontrakcie stoi czarno na białym, że sam odpowiadam za ich dobór.
Kiedy napisze pan raport o Euro 2008?
Nie rozmawialiśmy na ten temat. Zaraz po meczu ze Słowacją uciekłem z Polski, nie chciałem uczestniczyć w kampaniach prezesów. Jeśli nowy prezes uzna, że źle wykonuję swoją pracę, usiądziemy, uzgodnimy warunki i odejdę. Tyle że Lato wie, że jako prezes PZPN ma dużo większą odpowiedzialność niż trener reprezentacji. Dba o wizerunek federacji, rozbudowanie struktur, sprawy finansowe, techniczne, a ja jestem przecież tylko małą tego częścią. Jeśli przegram trzy mecze z rzędu i mnie zwolnią, to przecież nie będę zdziwiony. To część mojej pracy. Trenerzy mogą być pewni tylko dwóch rzeczy: że umrą jak wszyscy i że wcześniej czy później ktoś ich zwolni. Ale do tego czasu pozwólcie mi pracować.
To prawda, że myślał pan o...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta