Cyfrowa telewizja naziemna dla ubogich
Joanna Lichocka - Polskie państwo realizuje plan, którego skutkiem będzie naziemna telewizja cyfrowa skierowana do garstki mało liczących się na rynku reklamowym najbiedniejszych Polaków – pisze publicystka „Rzeczpospolitej”
Jeżeli za kilka lat spojrzymy na to, co się stało na rynku telewizyjnym, stwierdzimy zapewne – jak zwykle po czasie – że polskie państwo dokonało kolejnej abdykacji; zdjęło z siebie ciężar odpowiedzialności za to, do czego jest predestynowane. Pewnie będzie można przeczytać w którejś z gazet, że nie sprostaliśmy wyzwaniom tworzonym przez postęp technologiczny w dziedzinie mediów. Że ów postęp niósł prócz korzyści dla ekonomii i konkurencyjności także szczególne wyzwania dla państwa. Tylko że państwa w kluczowym momencie zabrakło.
„Kompetencje państwa narodowego w ramach Unii Europejskiej są nieuchronnie zawężane” – mówił dla „Nowego Państwa” Aleksander Smolar, uznając, że „minimum minimorum to suwerenność wspólnoty kulturowej i historycznej, bronienie sfery kultury, edukacji, tradycji i obyczaju. To zawsze stanowi o przetrwaniu wspólnoty w historii”.
Nietrudno dostrzec, że jednym z głównych czynników wpływających na kształtowanie się więzi wymienionych przez Smolara jest w obecnych czasach telewizja. Rzecz w tym, że rola i suwerenność państwa w zakresie telewizji sprowadza się w praktyce tylko do telewizji naziemnej, bo w przekazach telewizji kablowej, satelitarnej czy „internetowej” obowiązuje zasada, że to, co legalne w jednym kraju Unii, jest legalne wszędzie indziej. Nie możemy więc ograniczać prawnie dostępu takich programów do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta