Zagrać w bule po fabule
Z Mirosławem Baką rozmawia Małgorzata Piwowar
Rz: Czy pamięta pan czasy Edwarda Gierka?
Mirosław Baka: Tak, jak może je pamiętać uczeń szkoły podstawowej, którym wówczas byłem. Czyli, że pomidory jadałem tylko w lecie, pomarańcze i mandarynki jedynie na święta Bożego Narodzenia, a bananów do 16. roku życia nie widziałem wcale. Edwarda Gierka pamiętam oczywiście z telewizora. A także rodziców rozmawiających, że teraz będzie żyło się lepiej. Ale okazało się, że od 1976 roku była już tylko równia pochyła.
Nie wiem zresztą, na ile to ostatnie pamiętam z doświadczenia, a na ile z przekazu medialnego. Wszystkie inne wspomnienia z tamtego czasu, dotyczą mojego dzieciństwa. To czas, za którym zawsze się tęskni, niezależnie od rzeczywistości politycznej czy gospodarczej. Oczywiście nie tęsknię za tym, że nie mogłem wtedy wyjeżdżać na Zachód, ale za przyjaciółmi, których wtedy miałem. Za energią, żywotnością.
Czy historię, o której opowiada spektakl, znał pan wcześniej?
Nie, ale to, że ktoś wpadł na pomysł zrobienia prezentu urodzinowego I sekretarzowi nie jest dziwne, kiedy spogląda się na tamte czasy z dzisiejszej perspektywy. A że miał być to film o Wincentym Pstrowskim, mitycznym przodowniku pracy i koledze Gierka z czasów młodości – absurdalnych pomysłów nie brakowało. Po przeczytaniu scenariusza stwierdziłem, że idealnie obrazuje minione czasy. Nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta