Warto było nie przespać wielu nocy
Adam Holender, znakomity operator, autor zdjęć do „Nocnego kowboja”, „Narkomanów”, „Bezbronnych nagietek”, „Zabić księdza”, opowiada o młodości spędzonej w Polsce, kinie, planach na przyszłość i swoich spotkaniach z rodzinnym krajem
RZ: Jakie ma pan najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa spędzonego w Polsce?
Adam Holender: Wybuch bomby przed domem mojej babci. Rosjanie weszli do Lwowa niespodziewanie. 24 godziny później wywieźli nas z ojcem i mamą na Syberię.
A z Syberii pan coś pamięta?
Niewiele. Może najbardziej 2,5-miesięczną podróż pociągiem. Potworną katorgę. A potem był obóz w swierdłowskiej obłasci, niedaleko Krasnouralska. Gdzieś w lesie, na kompletnym odludziu.
Wrócił pan do Polski jako dziesięciolatek. Byliście pewnie bardzo szczęśliwi?
Pamiętam głównie rozpacz rodziców. 90 procent naszej rodziny zginęło w czasie wojny. Codziennie się dowiadywaliśmy, że kogoś już nie ma. Matka była silna, jakoś to jeszcze znosiła. Ojciec nigdy nie był już tym samym człowiekiem, co przed wojną. A ja długo nie mogłem się przyzwyczaić do cywilizacji. Mama, która urodziła się w bardzo kulturalnym domu, postanowiła, że zrobi ze mnie człowieka dobrze wychowanego, który umie siedzieć przy stole, jeść widelcem i nożem, używać wody bieżącej itd. Nie było to łatwe. Na Syberii nie mieliśmy stołu, noży, widelców. Jadło się łyżką z blaszanej menażki.
Po szkole, którą skończył pan w Krakowie, studiował pan na politechnice architekturę. Skąd wziął się pomysł zdawania do szkoły filmowej?
Wciągnęło mnie fotografowanie. Dostałem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta