Żyć i przeżyć w Mexico City
Stoję przed otwartą szafą: spódnica nie, zbyt kobieca. Może dżinsy? Zbyt obcisłe. Bluzka na ramiączkach? Przesadnie frywolna
Na dworze 26 stopni, a ja wychodzę w końcu w długich lnianych spodniach i przewiewnym (ale nie przezroczystym!) T-shircie. Na wszelki wypadek zarzucam rozpinaną bluzę. W ciągu czterech lat pobytu w Mexico City nauczyłam się, że o bezpieczeństwie w dużej mierze decyduje strój. Jeśli nie chcę być zaczepiana, nie chcę być napastowana, muszę o tym pomyśleć przed wyjściem z domu.
Nawet bardzo dobra znajomość hiszpańskiego i ciemne włosy nie przekonają Meksykanów, że w moich żyłach płynie latynoska krew. Jestem dla nich przybyszem z Europy, czyli naiwną turystką, której można doliczyć do rachunku kilka peso, patrząc przy tym nieco bezczelnie w oczy i zasypując niewyszukanymi komplementami.
I mimo że zawsze będę gringo, przy odrobinie wysiłku udaje mi się te meksykańskie obyczaje zrozumieć i do nich dostosować.
Taksówkę omiń szerokim łukiem
Taksówki z zasady nie łapie się na ulicy. Wprawdzie statystyki pokazują, że w ostatnich latach zwiększyło się bezpieczeństwo podróżujących, ale mimo wszystko nieprzyjemne zdarzenia nie są rzadkością. Taksówkarze często współpracują z drobnymi przestępcami. Biały człowiek, nazywany pogardliwie gringo (według jednej z wersji określenie to pochodzi od okrzyku „Green go!” do ubranych w zielone mundury Amerykanów, którzy przybyli do Meksyku podczas wojny 1846 – 1848 r., w której wyniku kraj...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta