Miękka siła Konfucjusza
Jeszcze niedawno myśl, że Chiński Nowy Rok mógłby stać się bardzo popularny wśród mieszkańców zachodnich miast, wydałaby się niedorzeczna. A to dopiero początek przemian wizerunkowych, do jakich dążą władze w Pekinie
Gdzieś na przełomie tysiącleci, pod koniec lat 90. zeszłego stulecia, a może w pierwszych latach mijającej właśnie dekady, w Pekinie i innych większych chińskich miastach na dobre zadomowił się w zimie Shengdan Laoren, czyli bożonarodzeniowy Staruszek. Tak Chińczycy ochrzcili Świętego Mikołaja. Bez błogosławieństwa władz centralnych, bez wsparcia medialnego, bez zaplecza chrześcijańskiej tradycji Boże Narodzenie stało się popularnym świętem wielkomiejskiej klasy średniej, która, choć ni w ząb nie rozumiała jego przesłania czy historii, radośnie przyjęła je w swojej własnej, skomercjalizowanej i zsinizowanej wersji.
Święty Mikołaj, podobnie jak walentynki, przybył do Chin wraz z amerykańskimi filmami, ze studentami powracającymi z zachodnich uniwersytetów, z tysiącami obcokrajowców na stałe osiadającymi w Pekinie, Szanghaju i innych metropoliach. To był namacalny dowód potęgi zachodniej kultury, jej niezwykłej atrakcyjności. Obecność Bożego Narodzenia w Chinach może nas nieco zaskakiwać, ale przyczyny jego pojawienia się wydają nam się dość oczywiste, bo jesteśmy przyzwyczajeni do globalnej dominacji wszystkiego, co zachodnie.
Jeszcze niedawno myśl, że największe chińskie święto – Święto Wiosny, znane też jako Chiński Nowy Rok – mogłoby zyskać podobną popularność wśród mieszkańców zachodnich miast, wydałaby się nam niedorzeczna. Ale to już się dzieje. Od 2002 roku na londyńskim...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta