Urodzeni we Lwowie
„Bo gdybym się kiedyś urodzić miał znów – tylko we Lwowie” – śpiewali Szczepko i Tońko z „Wesołej lwowskiej fali”. Trudno o większą ironię losu. Lwowianom po wysiedleniu wpisywano do dowodów osobistych: urodzony w ZSRR
Kiedy nadchodziła Wigilia, miasto cichło. Siadali przy zastawionym stole. Tradycyjna grzybowa albo barszcz z uszkami. Karp, ale świeżo smażony. No i gołąbki, jakich już nikt nie robi – z ryżem, kaszą i masłem. Pierogi z kapustą: oddzielnie kwaśną i słodką. Potem przesłodzona kutia i lwowski makownik, który tym się różnił od zwykłego makowca, że więcej w nim maku niż ciasta. – Chodziliśmy oglądać szopki. Każdy kościół miał inną. Konkurowały ze sobą na wystroje. Ambicją dzieci było, by odwiedzić wszystkie kościoły – opowiada Janusz Wasylkowski, lwowianin rocznik 1933.
Adam Zagajewski w „Dwóch miastach” o mieszkańcach Lwowa pisze: „Żyli rodzinnie, lubili niedzielne, a zwłaszcza świąteczne obiady i kolacje, podczas których umieli wytwarzać pewien szczególny hormon rodzinnego, braterskiego ciepła, bliskości i zaufania”. Pisze w trzeciej osobie, jak badacz o wymarłym plemieniu, którego zwyczaje można badać już tylko na podstawie fragmentów skorup odkurzonych pędzelkiem przez archeologa.
Zagajewski – poeta, eseista, prozaik i tłumacz – wykładowca literatury na uniwersytecie w Houston, mieszkaniec Paryża, a także Krakowa, obywatel świata, pisze tak jednak ze świadomością, że sam jest cząstką plemienia, które bada. Urodzony 1945 we Lwowie wyznaje: „Jeśli ludzie dzielą się na osiadłych, emigrantów i bezdomnych, to ja należę zapewne do tej trzeciej kategorii”. Bo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta