Bić nie będę
Justyna Kowalczyk, mistrzyni olimpijska z Vancouver w biegach narciarskich, największa dziś gwiazda polskiego sportu, w rozmowie z Pawłem Wilkowiczem o pułapkach popularności, zakochaniu, dopingu, Marit Bjoergen i byciu ciocią z telewizora
RZ: Mówią, że jest pani trudna. Mają rację?
Justyna Kowalczyk: Nie taka trudna, jakby się wydawało. W życiu prywatnym jestem raczej potulna.
Czyli te kolce są tylko na pokaz?
Tak. Najczęściej.
A przed czym się pani tak broni?
Kłuję na zewnątrz, żeby nikt mi się nie pchał do wewnątrz. W to potulne życie prywatne. Tam, gdzie już nie jestem taka bombarda, nie odbijam piłeczek bez przerwy.
Mocniej się wpychają teraz, po złocie olimpijskim, czy gorzej było rok temu po mistrzostwach świata, gdy wysyłała pani esemesy: „Jestem osaczona”?
Za krótko byłam w domu po igrzyskach, żeby wiedzieć. Nawet jak będzie gorzej, jakoś to przyjmę. Przecież kijkiem nie będę biła. Jestem bojowa dziewczyna, ale widzę, że w pewnych sprawach walczyć nie warto, bo ludzie tego nie zrozumieją. Jakby byli w mojej sytuacji, to by inaczej piszczeli. Kto mnie zna, ten wie, że ani o popularność, ani o pieniądze nie zabiegam. W reklamach nie gram i raczej trudno będzie mnie namówić, zaproszenia do telewizji przyjmuję rzadko. W kręgu przyjaciół nigdy nie narzekam, ciągle się śmieję. Tylko że żaden z moich przyjaciół nie poluje na mnie z aparatem, nie robi mi zdjęć, jak jestem tuż po prysznicu, nie dopytuje mnie: co czułaś, jak robiłaś to, a co czułaś, jak tamto. Opowiadać o sobie to nie mój żywioł.
Podczas finału Pucharu Świata w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta