Ile za mistrza
Sport to wymarzona dziedzina dla reklamy, także w Polsce. Bohaterowie mas mogą skłonić do kupna dóbr i usług. Ale nie każdy sukces sportowy gwarantuje sukces marketingowy
Prostego przepisu na ocenę wartości marketingowej sportowca nie ma. Wyznaczają ją trzy zmienne składniki: sukces (najlepiej powtarzalny), wizerunek (mniej istotne dobry czy zły, ważne, żeby był) i wreszcie zbieżność tego, co chce przekazać światu firma, z tym, co ma do przekazania sportowiec.
Z tego powodu nie mają praktycznego znaczenia rzucane w mediach opinie, że Justyna Kowalczyk to dziś biegający milion złotych, a Agnieszka Radwańska to może tylko pół miliona. Takie uproszczone oceny dobrze wyglądają w gazetach, lecz ich przydatność jest niewielka. Wybór konkretnego sportowca zależy od potrzeb i celów firmy, nie może być kupowaniem mistrza w worku i liczeniem na szczęście w transakcji.
Dziennikarskie porównania zarobków sław sportu, ich wymagań, przychodów z reklam i kontraktów sponsorskich są w polskich warunkach obarczone błędami szacunku, domniemań, czasem wypadkową plotek i przecieków. Ujawnianie kwot, które polskie firmy zapłaciły mistrzom za reklamę, to wciąż rzadkość, choć być może to znacznie ułatwiłoby trafną ocenę sytuacji. Jedną z przyczyn jest to, że poza największymi graczami na rynku sponsorów (PKN Orlen, Plus, TP, Lotos, Era, Adidas, PGE, Nike, producenci samochodów, niektóre banki i ubezpieczyciele) reszta może czuć się trochę zawstydzona małymi kwotami, jakie wykłada.
To, czy ten rynek jest duży czy mały,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta