Ślub z rybą i rozwód po żydowsku
Dla jednych tradycja jest źródłem cierpień, przeszkodą w realizowaniu pragnień. Dla innych – jedyną drogą poznania siebie, podstawą tożsamości. Filmowcy ukazują jej współczesne oblicza
Małżeństwo jest jak forteca. Ten, kto się do niej dostał, chce uciec. Ci, którzy są na zewnątrz, marzą o byciu w środku – mówi jeden z bohaterów izraelskiej komedii „Gefilte fisz” w zabawny sposób komentującej zmagania młodego pokolenia z tradycją. Akcja toczy się w trakcie przygotowań do ślubu. Zgodnie ze zwyczajem narzeczona powinna przyrządzić dla pana młodego specjalną rybę (tytułową gefilte fisz), która zagwarantuje małżeńskie szczęście. W wannie pływa już karp, ale dziewczyna nie ma serca pozbawić go życia. Wybierze inne rozwiązanie. Pokaże, że woli pozostać wierna sobie, niż ulegać przesądom.
Ta przewrotna historia kończy się szczęśliwie, ale uświadamia, jak delikatną materią jest tradycja. Odnalezienie własnej ścieżki w labiryncie kulturowych i obyczajowych reguł przodków bywa karkołomnym wyzwaniem. „Dlaczego nie znajdziesz sobie żydowskiej narzeczonej? Oszczędziłoby to nam wszystkim kłopotu” – słyszy od swej ukochanej Ulrik Gutkin, reżyser filmu „Ja i to żydowskie coś”. Rzecz jasna dziewczyna żartuje. Ale problem, przed jakim staje para, długo pozostaje nierozstrzygnięty.
Ulrik...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta