Kryzys po irlandzku
Zielona Wyspa to jeden z krajów UE, w które najmocniej uderzył kryzys. Celtycki tygrys wyhamował. Spadł poziom życia i zarobków, a koszty utrzymania ostro wzrosły
Przepchanie się do baru i zamówienie guinnessa zajmuje mi ok. 10 minut. Tłum trzymających kufel z czarnym płynem wydaje się nieprzebrany. Ale tylko w pubie, w którym jest promocja i piwo kosztuje zaledwie 2 euro. Gdzie indziej pustki.
Dla większości mieszkańców wyspy lokalny pub (skrót od „public house”) to często drugi dom – mężczyźni spotykają się w nim na oglądanie meczu, kobiety – na plotki lub świętowanie wieczoru panieńskiego. Dziś często nie stać ich na wyjście z domu lub... nie mają dokąd pójść.
Pada pub za pubem
Właściciele pubów oszczędzają na wszystkim. Kiedyś ekipa sprzątająca przychodziła codziennie, teraz najwyżej dwa – trzy razy w tygodniu. Zwolniono część pracowników i powierzono ich obowiązki ludziom, którzy się na tym nie znają, są za to tańsi – mówi Barry Hegarty, barman w popularnym dublińskim barze Bank.
Puby ratują się, jak mogą. Kuszą promocjami: kufel piwa za 3,5 – 4,5 euro zamiast 5 – 6 euro, a kosztujące kiedyś 10, nawet 15 euro drinki w niektórych lokalach są już za 5 euro. Ale i to nie pomaga. Bankrutuje bar za barem.
W kupowanych za niebotyczne kredyty domach Irlandczykom przyszło teraz siedzieć i oglądać telewizję – w ten sposób oszczędzając na wieczornym wyjściu. Przed kryzysem do pubu szło się prosto z pracy. Teraz wiele osób najpierw idzie do domu, tam pije alkohol,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta