Film szary jak życie
„Koniem turyńskim” kultowy węgierski reżyser Bela Tarr żegna się z kinem
– Nie będę więcej robić filmów – mówi „Rz" Tarr. – Powiedziałem już wszystko, co chciałem.
„Koń turyński" jest ascetyczną przypowieścią o umieraniu. 146 minut, czarno-biała taśma, 30 długich ujęć, wieś u schyłku XIX wieku, waląca się zagroda, stary człowiek, jego córka i zdychający koń. Tarr zapisuje sześć ostatnich dni rozpadu i agonii świata.
– Kino udaje, że ciągle wokół nas coś się dzieje, wszystko gna – zauważa Tarr. – To nieprawda. Wydaje nam się, że każdy dzień przynosi coś nowego, a w rzeczywistości, wśród codziennej rutyny, powoli, ale nieuchronnie zbliżamy się do śmierci.
Nieuchronna droga ku śmierci
„Koń turyński" został zainspirowany wydarzeniem, do którego wielokrotnie odwoływali się już filmowcy i pisarze, choćby Milan Kundera czy Gustaw Herling-Grudziński. W 1889 roku Fryderyk Nietzsche zobaczył na ulicy konia okładanego batem przez woźnicę. Próbując pomóc zwierzęciu, przytulił się do jego szyi. Niedługo potem zapadł na chorobę psychiczną. Niczego więcej nie napisał. W...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta