Nie oddawajmy 4 czerwca
Świętowanie polskiej wolności z wysokimi funkcjonariuszami reżimu komunistycznego, ale bez filarów polskiej opozycji antykomunistycznej, wydaje mi się ponurym żartem – pisze publicysta.
Z pewnością nie mnie jednego zbulwersowała – by użyć najłagodniejszego z możliwych określeń – obecność wśród „ojców (i matek) naszej wolności" na trybunie na warszawskim placu Zamkowym postaci takich jak Aleksander Kwaśniewski czy Leszek Miller, a więc ludzi, którzy aż do wyprowadzenia wiadomego sztandaru pozostali wierni PZPR, i to pracując na najwyższych szczeblach komunistycznego aparatu.
Nazwiska można zresztą mnożyć. Darmo natomiast było szukać wielu, bardzo wielu osób o niekwestionowanych zasługach dla polskiej wolności i niepodległości, często potwierdzonych najwyższymi odznaczeniami państwowymi, że o miejscu w historii nie wspomnę.
Co z dziedzictwem NSZZ „Solidarność"?
Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że trudno wyobrazić sobie udział w święcie upamiętniającym wybory 4 czerwca 1989 np. Kornela Morawieckiego czy Andrzeja Gwiazdy, konsekwentnie odrzucających Okrągły Stół, którego skutkiem było częściowo wolne głosowanie. Mimo wszystko świętowanie polskiej wolności z wysokimi funkcjonariuszami reżimu komunistycznego, ale bez filarów polskiej opozycji antykomunistycznej, wydaje mi się ponurym żartem.
Spośród licznych dat na drodze do wolnej Polski 4 czerwca może zresztą być zaakceptowany przez wielu, bynajmniej nie tylko przez entuzjastów Okrągłego Stołu. Rozmowy z komunistami przy tym meblu (i wielu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta