Patologiczny system wyborczy
Jest tajemnicą poliszynela, że komisje dzielą głosy między swoich członków. Państwa i mój głos zależy więc od osobistej uczciwości weryfikującego go członka komisji. Kontrola przestaje istnieć, a mężowie zaufania mogą jedynie „mniej więcej" śledzić proces liczenia głosów – pisze ekspert.
Nie zamierzam wracać do wydarzeń z 16 listopada i dni następnych, bo sprawa jest już do tego stopnia upolityczniona, że wszelka ocena tego, co się stało, jest przypisaniem się do jednego z obozów politycznych. Myślę, że wszyscy możemy przyznać po prostu, że stało się źle! Podważone zostało zaufanie do procesu wyborczego – jeden z najważniejszych elementów tego podstawowego składnika demokracji. Nadszarpnięty został konsensus demokratyczny – niewidzialna i niezapisana zgoda, że o prawie do rządzenia decyduje liczba, choćby najmniejsza, która pozwala wyłonić zwycięzcę wyborów. Przywrócenie zaufania do wyborów jest jednym z najpoważniejszych zadań państwa, zwłaszcza w kontekście cyklu wyborczego 2015.
System otwartych list
Ale po kolei. System wyborczy w wyborach do Sejmu i samorządu terytorialnego, który w Polsce przyjęto na początku lat 90., jest typem systemu proporcjonalnego nazywanym systemem otwartych list. Jego przeciwieństwem jest system list zamkniętych. Polak ma prawo wskazać nie tylko ugrupowanie, któremu chciałby oddać głos, lecz również preferowanego kandydata w ramach danego ugrupowania. Jest to bardzo daleko idące i rozwinięte prawo demokratyczne. Wystarczy powiedzieć, że wyborca we Włoszech, Hiszpanii, Portugalii czy nawet w Niemczech nie ma takiego przywileju – wolno mu jedynie wskazać...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta