Wiedza religijna zamiast katechezy
25 lat nauczania religii w szkole nie można nazwać całkowitą porażką.
Wyprowadzenie religii ze szkół może przynieść więcej korzyści niż strat – taką tezę postawił Michał Szułdrzyński („Szkoła bez religii? Dlaczego nie", „Rzeczpospolita" 31.03. 2015). Nie wiem, czy ma rację. Warto jednak przyjrzeć się tej propozycji, rzetelnie analizując jej ewentualne skutki. I zastanowić się, czy przypadkiem nie można zaproponować innych rozwiązań.
Powrót do PRL
Pierwszy skutek byłby symboliczny. W drugiej dekadzie XXI wieku nadal nie da się uciec od porównań z PRL. Gdy w 1990 roku rząd Tadeusza Mazowieckiego decydował o wprowadzeniu religii do szkół publicznych, rozumiano ten gest jako powrót do normalności. Tak jak Kościół od wieków odgrywał w polskiej historii istotną rolę, a jego obecność w życiu publicznym była czymś oczywistym, tak lekcje katechezy w murach szkolnych wydawały się na swoim miejscu. Rezygnacja z tego miejsca sporej części społeczeństwa będzie się kojarzyła z powrotem do rzeczywistości Polski Ludowej.
Jeszcze większe znaczenie symboliczne miałby ten gest dla Kościoła. Jakkolwiek by argumentować, zawsze pozostanie wrażenie porażki, do której episkopat musiałby się przyznać. Dwudziestu pięciu lat katechizacji w szkołach bez wątpienia nie można nazwać sukcesem. Ale czy jest to jednoznaczna porażka? Nie sądzę. Na kryzys katechezy należy patrzeć przez pryzmat...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta