W sprawie prestiżowego epizodu
Trybunał Konstytucyjny nie zacznie działać lepiej poprzez zastąpienie dotychczasowych asystentów sędziów innymi osobami. Zwłaszcza tymi, które wprawdzie wiedzą, jak wygląda sala sądowa, ale nie znają specyfiki działalności sądu konstytucyjnego – uważają wieloletni asystenci sędziów TK.
Coraz więcej komentatorów i ekspertów zabiera głos w dyskusji o funkcjonowaniu polskiego sądu konstytucyjnego. Dyskusja jest konstruktywna, gdy jej uczestnicy – poza własną intuicją oraz doświadczeniem życiowym – mają merytoryczne rozeznanie w kwestii, w której zabierają głos.
Artykuł prof. Antoniego Bojańczyka „Asystentura w TK – prestiżowy epizod prawniczy" („Rzecz o Prawie z 1 czerwca) dotyczy istotnego zagadnienia, bo funkcjonowania służby prawnej TK, sprawia jednak wrażenie pisanego nie tylko bez głębszego zastanowienia, ale też niepopartego szerszą wiedzą o komentowanym temacie.
Tezy bez poparcia
Autor dostrzega u „pacjenta" – Trybunału Konstytucyjnego, niepokojący objaw: rozwlekłość uzasadnień. Diagnozuje chorobę, której jest symptomem – „asystentozę" – i wskazuje patogen: długotrwale zatrudnionych, teoretyzujących asystentów.
Następnie wystawia receptę na środki, które − jego zdaniem − do uleczenia owej choroby doprowadzą. Po pierwsze, pisanie uzasadnień samodzielnie przez sędziów TK, po wtóre, zastąpienie lub zasilenie praktykami (sędziami, prokuratorami, adwokatami) dotychczasowych asystentów, po trzecie zaś – skrócenie do maksymalnie półtora roku asystentury, która następnie powinna otwierać drogę do „wykonywania dalszych istotnych funkcji w wymiarze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta