Trzy dni zabawy pod rządami waggisów
Jest czwarta w nocy. W mieście zgaszono wszystkie światła. Ulice Starego Miasta w Bazylei wypełnione są szczelnie tłumem ludzi. W ciemnościach świecą tylko kolorowe pudełka i pudła – rodzaj latarni. Wreszcie pada komenda: Morgestraich, vorwärts marsch! Odzywają się flety i bębny. Pochód rusza
Tak zaczyna się największy w Szwajcarii i jeden z najciekawszych w Europie karnawałów – karnawał bazylejski, Basler Fasnacht. Zawsze o czwartej rano i zawsze w pierwszy poniedziałek po środzie popielcowej. Dlaczego tak późno, kiedy inni zaczęli czas postu? Trudno to dzisiaj ustalić, bo początki Fasnacht sięgają średniowiecza. Ale niektórzy zwyczaju tego upatrują w czasach reformacji i tłumaczą chęcią odróżnienia się protestanckich mieszkańców Bazylei od zwyczajów katolików.
Zorganizowane szaleństwo
Od pierwszego poranka, zwanego Morgenstreich, zabawa trwać będzie równo 72 godziny. Trzeba przyznać, że bazylejczycy dobrze wykorzystują ten czas. Codziennie mimo chłodu, a czasem nawet mrozu, godzinami bawią się na ulicach. W tych spokojnych obywateli nudnej i przewidywalnej Szwajcarii wstępuje duch szaleństwa. Gremialnie przebierają się w wariackie stroje i maszerują ulicami przy muzyce, słuchają koncertów orkiestr dętych na scenie pod czerwonym gotycko-neogotyckim ratuszem i wypijają hektolitry piwa w barach i restauracjach.
Ale nie byliby Szwajcarami, gdyby nie robili tego w sposób zorganizowany i bardzo uporządkowany. Nad powodzeniem Fasnachtu czuwa komitet organizacyjny zawiązany jeszcze w 1911 roku.
Karnawał bazylejski ma swoją specyfikę. Biorą w nim udział wyłącznie mieszkańcy. Nie ma w tej imprezie cienia komercji,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta