Nie pacjent, lecz domownik
Rozmowa z ks. Piotr Krakowiak, krajowym duszpasterzem hospicjów
Rz: Po co organizować ludziom umieranie? Nie powinniśmy umierać w domu, przy rodzinie?
Ks. Piotr Krakowiak: Powinniśmy. I najczęściej wciąż opiekujemy się chorym w jego domu, w tzw. hospicjach domowych. To powszechna i najlepsza forma pomocy umierającym w naszym kraju. Ale rzeczywiście coś się zmieniło – w XX w., po horrorach drugiej wojny światowej zaczęliśmy udawać, że śmierci nie ma. W Ameryce zaczęło się mówić, że wystarczy dobrze się odżywiać i dobrze pracować, a będzie się wiecznym. Znikła śmierć, za to pojawiły się domy ostatnich pożegnań, gdzie malowało się trupa, żeby było pięknie. I zaprzeczało się śmierci. U nas zaprzeczało się jej także dlatego, że komuniści nie mieli odpowiedzi na pytanie, co po śmierci. Żyło się więc wiecznie albo w pamięci następnych pokoleń. Śmierć stała się tabu, a słowo „umieranie” zaczęło znikać z języka publicznego. Pojawił się też problem samotności ludzi umierających w instytucjach, bo zapanowała wiara, że medycyna jest wszechmocna, że jeszcze trochę i będziemy nieśmiertelni. Medycyna w ciągu stulecia przedłużyła przecież życie o drugie tyle – bo myliśmy ręce, bo odkryto penicylinę itd. I wraz z triumfem medycyny wypchnęliśmy śmierć ze świadomości.
I dlatego teraz wypychamy śmiertelnie chorych z domów?
To efekt tempa życia w wielkich miastach, atomizacji społeczności, blokowisk w wielkich aglomeracjach, gdzie często nawet nie wiemy, że ktoś za...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta