Rosyjska jesień
Rezultaty wyborów prezydenckich w Bułgarii i Mołdawii pokazują, jak trudno tym krajom zerwać związki z Moskwą i konsekwentnie zmierzać w kierunku zachodnim – pisze publicysta.
W ostatnią niedzielę zmienił się krajobraz polityczny w Europie Południowo-Wschodniej. Wybory prezydenckie w Bułgarii i Mołdawii wygrali kandydaci prorosyjscy. W państwach tych prezydent nie posiada co prawda szerokich prerogatyw, jednak wybory pokazały, że zachodni kurs nie jest już podstawą legitymizacji władzy w tej części Europy. W Bułgarii wybór Rumena Radewa oznacza kilkumiesięczny kryzys rządowy. Zwycięstwo Igora Dodona w Mołdawii umocni tamtejszy system władzy, opierający się na geopolitycznym rozdarciu społeczeństwa i rządach oligarchicznych klanów.
Kandydat niezależny ze wsparciem postkomunistów
Nowy prezydent Bułgarii Rumen Radew jest byłym generałem lotnictwa. W wyborach startował jako kandydat niezależny, oficjalnie korzystając przy tym ze wsparcia postkomunistycznej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej. Od początku kampanii jednym z jego głównych haseł była naprawa relacji z Rosją.
Bułgarzy postrzegają Rosję jako kraj bliski kulturowo oraz historycznego wyzwoliciela spod tureckiego jarzma. Unijne sankcje przeciw Rosji od początku były nie w smak Bułgarom, zaś antyrosyjska retoryka obecnego prezydenta Rosena Plewneliewa dodatkowo oburzała wielu z nich. Już na konferencji prasowej w trakcie wieczoru wyborczego Radew ponownie podkreślił, że będzie działał na forum Unii Europejskiej na rzecz zniesienia sankcji wobec Rosji.
Konkurentką Radewa była...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta