Smoking sobie kupiłem
Mistrz olimpijski z Pekinu o męskich łzach, rozpuszczonych polskich sportowcach i o tym, dlaczego lepiej się trzymać pchnięcia kulą, niż zagrać w „Quo vadis”
Rz: Dawno pana nie widziałem w żadnym talk-show. Sława mistrza olimpijskiego jest taka ulotna?
Tomasz Majewski: Bez przesady, w ilu talk-show można być? Tak wielu ciekawych w Polsce nie ma. A poza tym nie we wszystkich chciałem się pojawić. Zaproszenia do Kuby Wojewódzkiego nie przyjąłem, bo mi formuła nie pasuje. To trochę głupie iść do programu, którego się nie ogląda.
Teraz to pan przesadza, wielu by poszło.
Może, ale ja nie kolekcjonuję występów. Staram się nie odmawiać, gdy mnie zapraszają, bo wiem, że to mi jakoś pomaga, ale też nie pcham się na siłę. I tak od powrotu z Pekinu kilka razy w tygodniu robię rzeczy, których normalnie bym nie robił. Spotkania, gale, raz nawet wstęgę gdzieś przeciąłem. Kilka tygodni temu zacząłem treningi, więc wszędzie pojechać nie mogę, ale jak mam czas, to ruszam.
Był pan na przykład w areszcie w Inowrocławiu...
... ale i w Opus Dei w Warszawie, w ośrodku akademickim. Oba spotkania znakomite.
Jak dostanę dwa razy więcej pieniędzy, to co ja z nimi zrobię? Złotymi kulami będę pchał? Pieniądze nie przekładają się tak prosto na sukces
Pytania się powtarzały?
Kibice są wszędzie i podobne rzeczy ich ciekawią. Zresztą nie uważałem więźniów za jakąś szczególną publiczność. Przecież tam siedzi masa facetów takich jak my, którzy trafiają za...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta