Grosze, które mogą zmienić czyjeś życie
Już nie chowają się przed policją. Nie szczękają zębami każdej nocy i nie martwią się o to, że od dwóch dni nic nie jadły. Już nie muszą kraść. Dzieci ulicy z Kampali trafiły na kawałek lepszego świata
Maciej Miłosz
1 Michael
Nawet jak na afrykańskie dzieci ulicy, ta historia jest niecodzienna. Michael Kigazi mieszkał w stolicy Ugandy – Kampali. Choć w tym wypadku słowo „mieszkał” jest chyba nie na miejscu. Bardziej odpowiednie byłoby „walczył o przetrwanie”. Był tak chudy, że przypominał żywy szkielet. Gdyby go zbadali adepci medycyny, zapewne zachodziliby w głowę, jak ktoś taki może przeżyć. Ale dzieci ulicy nie chodzą do lekarza – Michaelowi nie miał kto powiedzieć, że nie ma szans na przeżycie.
Spał, gdzie się dało, na werandach sklepów, w drewnianych kramach. Często po prostu siadał na krawężniku, naciągał sobie koszulkę na kolana i tak próbował przetrwać zimne afrykańskie noce.
W ciągu dnia codziennie widywał lecące olbrzymie jumbo jety. W końcu, z podobnymi jak on, wpadł na pomysł: „Polećmy do Ameryki. Tam na pewno nie będziemy głodni”. Problem był jeden: lotnisko międzynarodowe znajduje się jakieś 40 kilometrów od Kampali, w rozsławionym przez krwawego dyktatora Amina, Entebbe. No i trzeba trafić na samolot do Stanów Zjednoczonych, a nie np. do pogrążonego w wojnie domowej sąsiedniego Sudanu.Podróż zajęła im siedem dni.
W tym czasie żebrali i kradli. Po dotarciu na miejsce bez większych problemów przeszli przez słabo strzeżony płot wokół płyty lotniska i ukryli się w przechowalni bagażu. Właśnie tam znaleźli ich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta