Liczy się rachunek, nie sentymenty
Jerzy Osiatyński z Instytutu Nauk Ekonomicznych, minister finansów w latach 1992 – 1993
Rz: Czy po dwudziestu latach od zapoczątkowania reform rynkowych Polacy są przywiązani do swojego pieniądza?
Jerzy Osiatyński: Jeśli prześledzimy historię powojenną i stosunek Polaków do narodowej waluty, to takiego przywiązania raczej nie było. Politycy, szczególnie konserwatywni, chcieliby, żeby złoty funkcjonował w świadomości obywateli jako symbol narodowej suwerenności. Po okresie rozbiorów wspólny pieniądz umacniał jedność terytorialną i polityczną, był ważnym symbolem odzyskanej niepodległości.
Po wojnie, w gospodarce nakazowo-rozdzielczej, rola pieniądza była bardzo ograniczona. W gospodarce permanentnych niedoborów o jego sile nabywczej w coraz mniejszym stopniu decydowała jego wartość, a w coraz większym znajomości, układy, dostępność sklepów „za żółtymi firankami”, sklepów dla górników, peweksów itp., różne „talony” i zwykła korupcja. Przed wojną wartość pieniądza była zżerana przez inflację. Po wojnie, w systemie sztywnych cen ustalanych przez państwo, zżerały ją braki towarów. Tu leżały źródła zarówno „handlowej turystyki”, jak i oszczędzania w bitych w złocie monetach oraz w dolarach.
Ale po uwolnieniu cen i zmianie kursu złotego w 1990 r. od połowy lat 90. rozpoczął się proces wzrostu wartości złotego i jego znaczenie.
Kiedy w Polsce złoty był niewymienialny, a...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta