Matura z konformizmu i bylejakości
Nowoczesna szkoła nie karci uczniów, nie wali ich linijką, nie wmawia im wielkości Słowackiego. Ale czy nie jest bardziej totalitarna i mniej sprzyjająca rozwojowi indywidualności niż szkoła dawna? – pisze filozof i publicysta
Najprostsza matura sprawia najmniej problemów. Abiturienci zadowoleni, bo wszystko poszło lekko. Nauczyciele – bo potwierdzili swoje umiejętności pedagogiczne. I wreszcie politycy, bo nikt im głowy nie zawraca pytaniami, co się z edukacją dzieje. Dla polityka bowiem najlepsza edukacja jest czymś niewidocznym. Bez protestujących nauczycieli i niedouczonych młodzieńców.
Cel jest tuż-tuż, jak się wydaje, pedagogiczna nirwana nadciąga. Wszelako to pozór. Nawet, jeśli wymyślimy maturę najprostszą, to ona i tak za kilka lat okaże się zbyt trudna. Wszystko zacznie się wtedy od nowa. Poziom edukacji bowiem, zamiast iść w górę, podąża konsekwentnie drogą w dół. Może więc oszczędźmy sobie trudu i maturę zlikwidujmy.
Dwa założenia
Aby zrozumieć cały proces, należy przyjrzeć się początkom. System oświaty po 1989 r. opiera się na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta