Zanim będzie za późno
Z Małgorzatą Kożuchowską rozmawia Jacek Cieślak
Rz W dniu, kiedy umówiliśmy się na wywiad, doszło do katastrofy w Smoleńsku. Miała pani mieć próbę „Księżniczki na opak wywróconej”. Co się wtedy działo w Teatrze Narodowym?
Małgorzata Kożuchowska: Próba była zaplanowana na dziesiątą i kiedy spotkaliśmy się w bufecie, wszyscy już wiedzieli, co się wydarzyło. Oglądaliśmy telewizję, śledziliśmy napływające informacje. Poczucie grozy było tym silniejsze, że dyrektor Jan Englert miał lecieć do Katynia prezydenckim samolotem. Musiał zrezygnować, bo zbliżała się premiera, miał też zagrać w „Tangu” Jerzego Jarockiego.
Sobotnia próba została odwołana?
Tak. Kupiliśmy kwiaty i poszliśmy przed Pałac Prezydencki. Potem pojechaliśmy do mnie. Zadawaliśmy sobie pytanie: co teraz? Trudno o tym mówić. Żałoba wywołuję potrzebę jedności i wspólnoty. Nie należy się tego wstydzić. To bardzo ludzkie.
Trudno uwierzyć w tę nagłą żałobę. Krytyka prezydenta przybierała żenującą formę. I nagle ta ogólnonarodowa rozpacz. Jak to zrozumieć?
Bardzo dobrze pamiętam, jak pięć lat temu umierał papież. Atmosfera była podobna, jeśli chodzi o poczucie jedności, deklaracje, postanowienia. Nadzieję, że wspólne doświadczenie żałoby zmieni nas na lepsze, bo kiedy zabrakło papieża, cała odpowiedzialność za Polskę spada na nas. Mówiło się, że jesteśmy już na tyle świadomi i dojrzali, by...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta