Pustka Doliny Szwajcarskiej
Od 60 lat nikt nie ma pomysłu – co zrobić z Doliną Szwajcarską. W niczym nie przypomina ona dawnego, świetnego terenu. Jest łysa niczym kolano.
Około 1960 roku szedłem ulicą Chopina i odkryłem niemal bezdrzewny skwer z resztkami rzeźb, leżący parę metrów poniżej poziomu ulicy. – Przed wojną tu była Dolina Szwajcarska – powiedział ojciec. Minęło pół wieku, poszedłem tam na sentymentalny spacer i znów zobaczyłem niczemu niesłużący placyk – ani ogród, ani park, ani teren rekreacyjny.
Problem Doliny Szwajcarskiej pojawił się tuż po wojnie, kiedy zastanawiano się, co robić z tym miejscem. Podczas Powstania spłonęły stojące tam sale sportowe i restauracyjne, a pociski moździerzowe rozerwały kamienne ozdoby oraz ogrodzenia. Niespodziewanie, w zachodniej części placu, bliżej Mokotowskiej, ostało się sporo starych drzew. I postanowiono je zostawić nie wprowadzając do Doliny stałej zabudowy. Co prawda uznano, że „była ona terenem dochodowym, niespełniającym żadnej pozytywnej roli społecznej”, ale powinno się „stworzyć ogródek wypoczynkowy z pozbawieniem go ciążących na nim mieszczańskich tradycji”.
Tygodnik „Stolica” stwierdził też, że potrzebny jest nowy „akcent śródmiejski (...) wyrażający zdecydowaną treść społeczną”. Innymi słowy – odbudowano Dolinę Szwajcarską bez Doliny Szwajcarskiej. Postawiono ogrodzenia, a także dodano dwie piaskowcowe, pseudobarokowe rzeźby wokół fontanny, które z upodobaniem niszczone...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta