Socjologowie nie tkwią w gabinetach!
- Choć reprezentujemy różne opcje polityczne, nie ulegliśmy – jako środowisko – swoistemu instynktowi stadnemu, który kazał wyśmiewać Lecha Kaczyńskiego i traktować kaczyzm jako największe zagrożenie dla Polski – twierdzi socjolog
Jako przewodniczący Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, a także – od ponad 20 lat – badacz zjawisk samoorganizacji społecznej w Polsce czuję się wywołany do tablicy przez redaktora Bronisława Wildsteina. Zapewniam, że nie wszyscy polscy socjologowie siedzą w zaciszach gabinetów i przekładają własne fobie i poglądy na treść swych wystąpień publicznych w roli profesorów socjologii. Że tak się dzieje dość często w przypadku niektórych tzw. socjologów medialnych, to zupełnie inna sprawa – nie do końca naganna; a w demokracji medialnej, niestety, częściowo całkiem zrozumiała...
Ale mówi to nam także coś niecoś o stanie polskiej debaty publicznej. Może na przykład media nie powinny z niektórych skrajnych opinii i nazbyt emocjonalnie czy stronniczo nastawionych komentatorów socjologicznych tak często korzystać. Skoro jednak „Rzeczpospolita” zaczyna dyskusję na tematy bardzo poważne – i to w czasie narodowej żałoby – od wystąpień socjologów nastawionych bardzo emocjonalnie i w swych sądach skrajnie niekiedy subiektywnych, trudno się dziwić, że ich teksty budzą u niektórych czytelników irytację. W każdym razie na pewno nie są reprezentatywne dla polskiej socjologii.
Opinie profesora Ireneusza Krzemińskiego są jego indywidualnymi ocenami i – według mnie – nie mają wiele wspólnego z opinią całego polskiego środowiska socjologicznego, podobnie zresztą...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta