Szefem wielkiej firmy zwykle jest się tylko raz
Tylko jedna spółka pierwszej dziesiątki Listy z 2005 roku ma dzisiaj tego samego prezesa
Anita Błaszczak
W wielkim biznesie zostało jedynie dwóch z dziesięciu menedżerów, którzy na naszej Liście 500 z 2005 roku zarządzali największymi firmami w Polsce. To Paweł Olechnowicz, prezes Grupy Lotos i Cezary Stypułkowski, prezes mBanku, którzy dzisiaj też stoją na czele dużych giełdowych spółek wchodzących w skład indeksu WIG–30.
Pozostali menedżerowie z pierwszych miejsc Listy – nadal w większości zawodowo aktywni – pracują zwykle w mniejszych firmach. Z dala od mediów, których zresztą część z nich unika, nie odpowiadając ani na e–maile, ani na SMS–y.
Ich przykład potwierdza, że fotele prezesów największych firm nie są stabilne. Ta zasada sprawdza się także na świecie. Według danych firmy doradczej Strategy&, średni staż na tym stanowisku skrócił się w ciągu dekady z dziesięciu do siedmiu lat.
Co potem?
– Dla większości menedżerów stanowisko prezesa czy członka zarządu bardzo dużej firmy jest ukoronowaniem długoletniej pracy i ostatnią tak wysoką pozycją w karierze – twierdzi Zbigniew Płaza, partner zarządzający w firmie Boyden. (Specjalizuje się ona w Executive Search, czyli w rekrutacji top menedżerów.)
– Szanse na to, że potem zajmie się fotel szefa kolejnej dużej firmy, są niewielkie nie tylko...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta