Myślę, więc jestem... maszyną
Filmy science fiction często straszą ponurą wizją przyszłości. Nie czeka nas nic dobrego. Wyginiemy lub przeistoczymy się w hybrydy – połączenie robota i człowieka
Jest rok 2018. Wśród gruzów miast armie cyborgów polują na ludzi, zabijając ich lub biorąc do niewoli. Tylko garstka śmiałków zorganizowała się w ruch oporu i prowadzi partyzancką walkę przeciw maszynom.
Taka jest przyszłość w czwartej części „Terminatora” Josepha McGinty’ego Nichola, która dziś weszła do kin. Ciarki przechodzą po plecach, gdy widzimy ludzkie czaszki zgniatane przez maszerujące roboty bojowe. Przedstawiona na ekranie apokalipsa nie jest we współczesnych filmach science fiction niczym wyjątkowym. W ostatnich latach Hollywood raczyło widzów różnymi obrazami tego, co nas spotka.
Katalog zagrożeń jest imponujący: kosmici, niebezpiecznie mutujące wirusy, góry śmieci, zapisane w tajemniczych kapsułach groźne przepowiednie. Aż strach iść do kina.
Pojawienie się fali filmów futurystycznych o nieuniknionym kataklizmie jest reakcją popkultury na technologiczne i społeczne przemiany zachodzące w świecie. Żyjemy przecież w czasach eksperymentów genetycznych, prac nad protezami wszczepianymi w ciało, które mają ułatwiać i przedłużać ludziom życie, a także zaciętych sporów politycznych o wpływ efektu globalnego ocieplenia na ziemski klimat. Kino science fiction zawsze wpisuje się swoimi wizjami w atmosferę konkretnej epoki – podsyca lęki, przestrzega przed mroczną stroną postępu. A jednocześnie pociąga scenami...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta