300 procent absurdu
To będzie tydzień z najpopularniejszymi peerelowskimi komediami. Większość z nich znamy na pamięć, ale warto do nich wracać. Są nie tylko znakomitą rozrywką, ale przede wszystkim skarbnicą wiedzy o nonsensach wypełniających socjalistyczną rzeczywistość
Na granicy rozmawiają dzieci polskie i rosyjskie. – A my mamy chleb! – wołają dzieci rosyjskie. – A my mamy chleb z masłem – odpowiadają dzieci polskie. – A my mamy Stalina! – krzyczą rosyjskie. – My też możemy mieć Stalina! – odparowuje polska dziatwa. Na to rosyjska: – To nie będziecie miały chleba z masłem!
Proroczy dowcip. Po II wojnie światowej Polska znalazła się w radzieckiej strefie wpływów. I tak jak przepowiedziały dzieci, nad Wisłą nastały stalinowskie rządy. Kpiny z władzy stały się ryzykowne. W 1945 roku powstała Komisja Specjalna do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem, która mogła skazać za nieprawomyślny żart nawet na dwa lata specjalnego obozu.
Jak mówił zmarły niedawno profesor Paweł Wieczorkiewicz – „opowiadanie dowcipu drugiej osobie było swoistym dowodem zaufania do niej”. I to właśnie humor stał się jednym z czynników umacniających więzy między ludźmi. Pozwalał na chwilę wytchnienia od szarej, przytłaczającej codzienności. A Polska uchodziła za „najweselszy barak” w socjalistycznym obozie.
Nie ma mocnych na Pawlaka
Oczywiście, rozrywki dostarczały przede wszystkim filmy komediowe. Początkowo powstawały zgodnie z zasadami socrealizmu, który zadekretowano w 1949 roku jako obowiązującą w Polsce metodę twórczą. Do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta