Zdrowie, ile cię trzeba cenić?
Prywatna opieka medyczna pozostaje wciąż mocnym punktem programów motywacyjnych, ale przestała już być luksusem. Nic dziwnego, że najlepsi pracownicy nie pytają, czy, tylko na jaki pakiet medyczny mogą liczyć.
Rynek prywatnych usług medycznych padł – zdaje się – ofiarą własnego sukcesu. Produkt reklamowany jeszcze kilka lat temu jako wyjątkowa szansa na uwolnienie się od zmory kolejek i odległych terminów w państwowej służbie zdrowia dziś nie ma już w sobie nic z niedawnej elitarności. Rozszerzone pakiety medyczne są obecnie relatywnie tanie, więc firmy masowo wyposażają w nie swoich pracowników (podobny błąd popełniły wcześniej banki, próbując, w pogoni za zyskiem, sprowadzić pod strzechy wyrafinowane usługi private banking).
W efekcie złote czy platynowe karty medyczne dają co prawda dostęp do bogatego pakietu usług (konsultacji profesorskich, nieograniczonych wizyt domowych, bezpłatnej rehabilitacji, zwrotu kosztów leków itp.), ale nie są już przepustką do świata bez kolejek. VIP i tak zazwyczaj musi cierpliwie, niczym zwykły śmiertelnik, odstać swoje, by rejestratorka skierowała go do odpowiedniego gabinetu.
Posiadaczy nawet najdroższych pakietów nie ominą też problemy z dostaniem się do najlepszych specjalistów. Owszem, na pewno znajdzie się „jakiś” ginekolog czy endokrynolog, który przyjmie nas niemal natychmiast, ale próba wybrania konkretnego, cenionego lekarza (w przypadku ginekologów – np. pracujących w modnych szpitalach położniczych) zazwyczaj kończy się tak samo: pierwszy wolny termin za dwa–trzy miesiące. Dla przyszłej mamy, która musi być...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta