Jak strach oszukał Zieloną Górę
W śledztwie związanym z napadami na kobiety nie ma dowodów, że istniał seryjny gwałciciel
Ze sklepowych wystaw i przystanków zniknęły już portrety pamięciowe, kobiety przestały kupować gaz i nosić sól w kieszeniach, a dla taksówkarzy skończył się okres prosperity. Zielona Góra dziś nie boi się gwałciciela. Teraz jest wściekła.
– Na kobiety, które powymyślały napady. Przez nie wszyscy umieraliśmy ze strachu. Jak widać, chyba niepotrzebnie – mówi jedna z mieszkanek. Chyba, bo nutka niepewności pozostaje. Choć niektórzy są przekonani, że gwałciciel nigdy nie istniał, inni twierdzą, że tylko się schował, przyczaił.
Człowiek z bliznami
25 stycznia policja wydała komunikat o poszukiwaniach sprawcy (bądź sprawców) trzech brutalnych napaści na kobiety. Doszło do nich w Zielonej Górze, w ciągu zaledwie czterech dni. Jedna z ofiar została pobita, inna pocięta żyletką. Napady miały podtekst seksualny. Komunikatowi towarzyszył portret pamięciowy przedstawiający młodego mężczyznę z przeoraną bliznami twarzą. A także informacja o 3 tysiącach złotych nagrody za pomoc w jego ujęciu.
Nazajutrz portret przedrukowała jedna z lokalnych gazet. Kilka dni później ruszyła lawina zgłoszeń od poszkodowanych.
Choć śledztwo może potrwać jeszcze kilka
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta